JANIKOWSKI: PRZED KSW, MOŻE WALKA ZAGRANICĄ
Medalista igrzysk olimpijskich w zapasach w stylu klasycznym, a obecnie zawodnik KSW, Damian Janikowski (1-0) był gościem Dariusza Matyji podczas audycji sportowej w ‘Strefie Sportu’ radiowej Czwórki. Mieszkający obecnie w Warszawie zawodnik w rozmowie mówił o końcu z zapasami oraz o swoich marzeniach związanych z nową dyscypliną.
Polskie Radio Czwórka: Jak byłeś dzieciakiem, to często dostawałeś uwagi w szkole za bójki z kolegami?
Damian Janikowski: Ciężko się o takich rzeczach mówi, ale szczerze to tak. Przeważnie to było tak, że to ktoś inny z kimś się bił, jednak w końcu jeden drugiego się wystraszył. Ja natomiast byłem tak nabuzowany i chciałem to oglądać, że w końcu biłem jednego i biłem drugiego i zawsze mi się obrywało.
PR4: Można więc powiedzieć, że zachowania wzorowego nie miałeś?
DJ: Miałem całkiem dobre. Można powiedzieć, że zawsze na koniec roku szkolnego dostawałem jakieś zadania, żeby zachowanie poprawić i pozytywnie realizowałem to.
PR4: W jaki sposób trafiłeś do zapasów?
DJ: Przez mojego kuzyna, który obecnie jest trenerem młodszej grupy dzieci we Wrocławiu. Mój pierwszy trener chodził po szkołach podstawowych, robił pokazy i namawiał na zapasy. Akurat ja tego dnia nie byłem w szkole, ale mój kuzyn Mariusz był i namówił mnie na trening. Spodobało mi się i tak zostałem w zapasach.
PR4: Twój pierwszy sukces juniorski to dopiero Ankara 2009, mam rację?
DJ: Tak, ale byłem w kadrze od 2003 roku i mogłem startować na mistrzostwach Europy dopiero od 2004 roku jako kadet. Przez te lata do Ankary jeździłem na mistrzostwa Europy i świata i bez powodzenia biłem się o te medale. Łapałem doświadczenie i pierwszy medal to był ostatni rok w juniorach w wadze do 74 kg na mistrzostwach świata w Ankarze. Bardzo pragnąłem tego medalu, zwłaszcza po nieudanych mistrzostwach Europy kilka miesięcy wcześniej. Miałem wtedy taką formę, że spokojnie zdobyłbym złoty medal, ale oszukano mnie w walce z zawodnikiem z Turcji w ćwierćfinale. Byłem wtedy załamany. Później w Ankarze w walce o brązowy medal miałem walkę z Turkiem i dałem z siebie wszystko, żeby ten medal zdobyć. Dopiero tam zdobyłem swój pierwszy poważny medal na mistrzostwach świata, który otworzył mi drzwi w karierze seniorskiej. Jeszcze tego samego roku pojechałem na mistrzostwa świata seniorów w kategorii do 84 kg, kiedy w tamtych czasach królował mój klubowy kolega, Artur Michalkiewicz, który był mistrzem Europy i zdobywał wiele medali.
PR4: Później zdobywałeś kolejne medale i w końcu przyszedł Londyn. Jak wspominasz igrzyska olimpijskie?
DJ: Bardzo miło, wiele osób i dziennikarzy mówiło, że jechałem tam jako faworyt. Powiem szczerze, że nie mając medalu z igrzysk olimpijskich nie masz takiej presji na sobie, nic na zawodniku nie ciąży. Bezproblemowo się jedzie, bez żadnej presji zdobycia medalu. Byłem jeszcze młodym zawodnikiem, nie potrzebowałem współpracy z psychologiem i jechałem po swoje. Wiedziałem, że muszę wyjść, walczyć i wygrywać ze wszystkimi najlepszymi zawodnikami na świecie, na których trafię i zdobędę ten medal.
PR4: Masz jakiś ołtarzyk w domu na ten medal, czy schowałeś go w szufladzie?
DJ: Mam specjalne miejsce na medale w salonie wiszą, oprawione za szkłem na stałe. Medal olimpijski leży natomiast w barku, bo wszędzie gdzie jeździłem do telewizji, na spotkania to zabierałem go ze sobą. Po prostu leży tam, zawsze pod ręką i jeśli ktoś mnie zaprasza, to zawsze biorę go ze sobą.
PR4: Dobre miejsce na medal olimpijski. Zanim zostałeś zawodnikiem MMA miałeś epizod w futbolu amerykańskim. Dlaczego ostatecznie padło na MMA?
DJ: Futbol amerykański był dużo, dużo wcześniej, nawet przed olimpiadą. Głównie trenowałem, bo zagrałem tylko raz w meczu na pozycji kopacza. Zapasy jednak wzięły wtedy górę, były wyjazdy na kadrę, zgrupowania. Nie miałem czasu, żeby iść na mecz czy na trening. Cały czas jestem zapraszany na mecze Panthers Wrocław, którego barwy reprezentowałem.
PR4: Byłeś też żołnierzem, ale musiałeś zrezygnować z kariery wojskowej. Nie dało się pogodzić tego z MMA?
DJ: Ciężko. Kończąc karierę zapaśniczą, gdzie byłem reprezentantem zespołu sportowego we Wrocławiu byłem żołnierzem zawodowym. Kończąc z zapasami musiałem skończyć z byciem wojskowym. Mój zespół zapaśniczy znajduje się we Wrocławiu, a ja przeprowadziłem się do Warszawy. Musiałem napisać wypowiedzenie i od 31 maja przestałem być zawodowym żołnierzem, po siedmiu latach służby.
PR4: Zadebiutowałeś w imponujący sposób, po gali rozmawiałem z Tobą i powiedziałeś, że teraz tylko MMA. Naprawdę już koniec z zapasami?
DJ: Wiadomo, że zapasy to sport amatorski i olimpijski, a ja teraz jestem zawodowcem. Może kiedyś poczuję potrzebę wyjścia na matę w Polsce, jak nie będę miał startów w MMA, ciężkich treningów, trochę wolnego. Pokażę, że w swojej kategorii jestem guru nie trenując stricte zapasów i sam sobie udowodnię, że nie mam równych sobie w swojej kategorii wagowej. Nie obiecuję, ale może kiedyś jeszcze wystartuję sobie tak dla fanu.
PR4: Na KSW 39 walczyłeś 86 sekund, niektórzy mówili, że to najpiękniejsza walka całej gali. Nie powalczyłeś sobie, tylko 86 sekund i co dalej?
DJ: Kontraktowo mam walkę na grudzień, mamy takie małe plany, czekamy na ruchy ze strony federacji. Mój manager rozmawiał z jednym z właścicieli federacji KSW, żeby dać mi za granicą jeszcze jakąś walkę, żebym łapał doświadczenie, a nie czekał pół roku na kolejny pojedynek. Zwłaszcza, że w moim przypadku jest to ważne, bo jestem na początku swojej kariery, a tak jak wspomniałeś za długo się nie nawalczyłem. Moi trenerzy nie mogli określić w jakiej jestem dyspozycji na przestrzeni trzech rund. Dlatego jeśli się uda to zrobimy gdzieś szybciej po prostu walkę dodatkową, żebym mógł jeszcze powalczyć, się sprawdzić, rozwijać swoje umiejętności i swój talent.
PR4: Jak się zaczyna z wysokiego ‘C’ to trzeba swój poziom trzymać. Jak siebie oceniasz? Jesteś gotowy na walkę z Mamedem Chalidowem?
DJ: Nie uważam osobiście, że jestem gotowy. Jednak gdybym dostał takie wyzwanie to nie powiedziałbym nie, bo każdy może przegrać, to jest walka i wszyscy o tym dobrze wiedzą. Ja natomiast siebie nie uważam kimś szczególnie dobrym, bo za krótko trenuję, dopiero wchodzę w tą dyscyplinę, uczę się tego wszystkiego. Powiedzmy sobie szczerze, on jest weteranem MMA, jest bardzo dobrym zawodnikiem pomimo swojego wieku. Bardzo go szanuję. Nie pękam, ale uważam się jeszcze za słabszego zawodnika niż on.
PR4: Ale w przyszłości chcesz być.
DJ: Oczywiście. Po to trenuję, jestem mocno zdeterminowany. Charyzma i ciężka praca zapasów przez prawie 17 lat treningów zapasów dążę do tego, aby w przyszłości być mistrzem, być najlepszym w tym co robię, a właśnie w tym momencie jestem zawodnikiem MMA.